Zjadłam śniadanie i poszłam w humorze do parku spotkać się z Marceliną. Aż nagle..
*BUM*
Wpadłam do fontanny?
-Jezu przepraszam!-powiedział jakiś nieznajomy człowiek.
-NIE PRZEPRASZAJ TYLKO POMÓŻ MI WSTAĆ!-Krzyknęłam rozzłoszczona
-Dobrze dobrze.. Nie denerwuj się tak.-powiedział. Cała mokra i zła poszłam przed siebie. Poślizgnęłam się oczywiście a jak?
-Wszystko dobrze?-Zapytał nieznajomy. Miał brązowe oczy.
-Tak.. Chyba tak.-Powiedziałam.
-Może Cię zaprowadzę do domu? W rekompensatę, że to wszystko przeze mnie się stało.-Uśmiechnął się.
-Możesz mnie zaprowadzić. Jestem Lena miło mi.-Odwzajemniłam uśmiech.
-Leon.-Powiedział. W drodze do domu gadaliśmy o różnych rzeczach.
-Grasz na jakimś instrumencie Lena?-Zapytał.
-Na keyboardzie , gitarze. Czasami pianino.-Powiedziałam.-A ty?
-Na keyboardzie, gitarze i pianinie.-Zaśmiał się.
-No to trochę mamy wspólnego.-Powiedziałam uśmiechając się.
-Możliwe.-Powiedział. Leon zaprowadził mnie aż do klatki schodowej. Niestety tam musieliśmy się pożegnać , ale i tak było fajnie.
-To do zobaczenia.-Powiedziałam.
-Do jutra!-Zaśmiał się i pomachał mi.
**
Krótki rozdział , ale potem będą dłuższe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz